Tak, tak najwyższy czas. SAL wiosenno-letni dawno już odszedł w zapomnienie, a u mnie oczywiście na kilku obrazkach się skończyło i hafcik poszedł w kąt...
A szkoda go bardzo bo jest taki mój, taki śliczny i kolorowy - taki jak lubię :D
Tak ma wyglądać jak go ukończę:
Dziecina moja ostatnio wymagająca się zrobiła, a że na głowie remont, rychła przeprowadzka, plany organizacyjne chrzcin to na odskocznie zachciało mi się czegoś małego. Wiem, nie podobne to do mnie zupełnie, bo ja z tych kochających kolosy, ale jak to mówią "jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma". Kolosy już dawno popakowane w pudełka czekają na przeprowadzkę i lepsze czasy.
Postanowiłam więc wykończyć mojego ufoka, zanim on wykończy mnie :D
Ostatnio (dawno temu i nie prawda), haftowanie stanęło na takim etapie:
A tak prezentują się pierwsze postępy po mega, super, hiper długiej przerwie:
I jeszcze zbliżenie na fragmencik, który udało mi się wyhaftować:
Powolutku idę do przodu.
Kolejna relacja pewnie będzie znów z frontu SALowego :P
A tymczasem...Dobranoc (każda chwila snu jest teraz na wagę złota) :D
***
Niezmiernie mi milutko, że spodobała wam się moja dzidzia, i ta prawdziwa, która niebawem skończy 3 miesiące i ta wyhaftowana :) Dziękuję wam za każde zostawione tutaj u mnie słowo :)