czwartek, 21 maja 2015

Newborn Gift odsłona kolejna i zmiany...zmiany...zmiany....

Czasem myślę sobie, że życie to niezły kalejdoskop, w którym wszystko zmienia się w błyskawicznym tempie. Pamiętacie jak pisałyście, że mam błyskawiczne tempo w moim kolosie z miśkami i choinką? Odpowiadałam wtedy, że korzystam z wolnego czasu bo to może się bardzo szybko zmienić...no i się zmieniło...bo dostałam pracę.
Oczywiście cieszę się niezmiernie, ale stało się to tak niespodziewanie, że do teraz przyzwyczajam się do tej myśli :D
Od połowy stycznia byłam bez pracy, ponieważ mój dotychczasowy pracodawca nie mógł mi przedłużyć umowy...CV do firmy w której zostałam teraz zatrudniona wysłałam jeszcze przed Wielkanocą i potem właściwie o nim zapomniałam, bo nikt się nie odzywał. Jakież było moje zdziwienie kiedy 9 maja odebrałam telefon i usłyszałam, że zapraszają mnie na rozmowę na 12 maja. Pojechałam i na miejscu usłyszałam, że mają około 150 kandydatów, a ja jestem dopiero pierwszą osobą z którą rozmawiają. Wróciłam więc do domu pozbawiona złudzeń, że coś z tego będzie... Aż tu 15 maja dzwoni telefon, że przyjmują mnie do pracy na okres próbny i zaczynam od 18 maja.
Jak widzicie poszło błyskawicznie :)

Po przerwie ciężko się przestawić na "pracowniczy tryb życia", no i trzeba się nauczyć wielu rzeczy w nowej pracy, więc siłą rzeczy czasu na krzyżyki jest mniej.

Ale nie nie, nie myślcie sobie, że całkowicie porzuciłam tamborek! Cośtam dłubię wieczoram już od poniedziałku, a efekt tego mojego dłubania jest taki:

 Zdjęcie robione dosłownie minutę temu, a jest już dosyć późno, więc kolory nieco ciemne, ale jak widać powolutku robi się kokarda :)
A całość będzie wyglądała tak:
Moja dzidzia jest nieco ciemniejsza, co chyba jest normą we wzorach HAED bo każdy który haftuję ma ciemniejsze kolory niż te pokazane na zdjęciu ze schematu. Nieskromnie powiem, że mój haft podoba mi się bardziej niż ten ze zdjęcia ze schematu :P

***
Bardzo się cieszę, że podzieliłyście się ze mną spostrzeżeniami na temat haftowania w miejscach publicznych. Ja jakoś póki co wolę jednak domowe zacisze, bo mam wrażenie, że w miejscach publicznych ludzie patrzą na mnie jak na kosmitę albo starą babcię...i jakoś tak nie lubię tych pytań i komentarzy typu "jak ci się chce tak dziubać po punkciku?" albo "mnie by się nie chciało", a i tak najlepszy komentarz jaki słyszałam to "a po co to tak dziubać jak można sobie kupić namalowany albo wydrukować gotowy obrazek i powiesić na ścianie" - no cóż, mój komentarz jest tutaj chyba zbędny...

Dla mnie najważniejsze jest to, że mam hobby które daje mi masę radości i satysfakcji, a to czy ktoś je rozumie, podziwia, czy wręcz twierdzi że jest nudne i bez sensu albo patrzy przez pryzmat tego, że  lepiej jest interesować się modą i ubraniami "bo to jest teraz na czasie" albo "bo to jest hobby dla młodej osoby" to już jego problem i jego sprawa :P 

Ja i tak będę haftować, bo kocham patrzeć jak z plątaniny nici, odrobinka po odrobince powstaje coś fajnego, coś wykonanego moimi rękami, a przede wszystkim niepowtarzalnego :)





czwartek, 14 maja 2015

Wielki powrót SALu wiosenno-letniego...

Postanowiłam wrócić do mojego niedokończonego obrazka z SALu wiosenno letniego u Renaty.
A wszystko to za sprawą innego SALu, do którego w końcu się nie zapisałam, bo obiecałam sobie, że nowy haft rozpocznę dopiero jak skończę choć jeden z moich UFOków. Gdybyście wiedziały, jak świerzbiły mnie ręce żeby zacząć jeden z tych cudnych domków, które zaproponowała autorka bloga Kolorowy Świat Fasoli . Są obłędne, bajeczne i już widzę każdy z nich na mojej ścianie w nowym mieszkaniu... Ale cóż, trzeba wrócić do rzeczywistości i odłożyć je na później...

Jednak gdyby któraś z was miała ochotę się zapisać, to jeszcze można, a po więcej informacji odsyłam tutaj: SAL chata za miastem

Ja póki co ograniczę się do kibicowania dziewczynom:)

Wracając do nadrabiania SALu to na pierwszy ogień poszedł śliczny kolorowy obrazeczek kwiatów w koszyczku (niby mały, a dwa wieczory przy nim zmitrężyłam)
Cały sampler docelowo ma ozdobić wieczko pudełka na kanwy do haftu, ale no cóż jeszcze trochę wody upłynie (a właściwie nie wody tylko krzyżyków) zanim to się stanie.

Dla przypomnienia, ostatni pokaz miał miejsce 30 stycznia i miałam wtedy 3/7 części i niestety po tej dacie plany haftowania kolejnej części odeszły w zapomnienie... A tak to wyglądało:
I dzisiejsze zdjęcie kanwy świeżutko po zdjęciu z tamborka (dlatego taka zmiętoszona):

Takie hafty to miły przerywnik od ogromnych projektów i fajny pomysł na spędzenie czasu w podróży.

Ostatnio właśnie chciałam haftować w drodze po obrączki ślubne, ale niestety chyba mam chorobę lokomocyjną bo w aucie nie mogę ani czytać ani haftować, jak tylko skupię wzrok na jednym punkcie to robi mi się nie dobrze :(

Przyszedł mi do głowy także inny temat związany z haftowaniem pewnie poruszany milion razy na innych blogach, ale postanowiłam, że też o niego zapytam. Co sądzicie o haftowaniu poza domem, mam na myśli miejsca publiczne jak np. różnego rodzaju poczekalnie, parkowe ławeczki i inne tego typu, zdarzyło wam się haftować w takich miejscach? Jaka była reakcja ludzi?

Ja osobiście najbardziej lubię haftować w domowym zaciszu, wtedy mam największy komfort i nie muszę nikomu tłumaczyć "po co?" "na co?" i "dlaczego?" robię to co robię... Ale być może to tylko moje odczucia, że rękodzieło dla osób nie znających się na tym wydaje się dziwactwem.

A jakie są wasze odczucia?

Pozdrawiam was cieplutko w ten deszczowy i chłodny wieczór!

niedziela, 10 maja 2015

Spóźniona muffinka...

Dziś króciutko, zaprezentuję wam moją mocno spóźnioną kwietniową muffinkę. Mój kolos i przygotowania do wesela pochłaniają mnie do reszty i ani się obejrzałam a tu już maj - a kwietniowej muffinki brak...więc czym prędzej zabrałam się do pracy.
Oto efekty po pierwszym wieczorze:


Bez kreseczek to taka mała kolorowa plamka, ale po drugim wieczorze już nabrała odpowiednich kształtów:
I na koniec jeszcze w towarzystwie pozostałych koleżanek:
Mam nadzieję, że majową uda mi się wyszyć w terminie :)

***
Pozdrawiam was serdecznie, dziękuję że do mnie zaglądać i zostawiacie po sobie ślad :)

nikt - dziękuję, wiesz ja z natury jestem niecierpliwa, ale haft to wyjątek - mogę dłubać godzinami :)

Elżbieta K, Lawendowa Kraina Robótek, Sylwia Murzynowska,
Alina,
Anna S - dziękuję wam dziewczyny za ciepłe słowa do końca jeszcze duuuużo pracy, ale dzięki waszemu dopingowi mam motywację :)

Agata Obarzanek - też się cieszę, że miś już jest, bo haftowanie niebieskiego tła było dość monotonne, ale za to teraz mam konfetti :P 

Manufaktura Rozmaitości -  witam Cię serdecznie u siebie :) dzięki za sugestię o zdjęciu całości, przy następnym wpisie go wstawię, będzie lepszy pogląd na to ile jeszcze zostało :) 

pelasia - o tak racja, miś sprawił, że nie jest już monotonnie, a dziś mam zamiar dokończyć drugiego, który jest po drugiej stronie choinki :) gnam póki mam dużo wolnego czasu, bo niedługo już go tyle nie będę miała...