czwartek, 14 maja 2015

Wielki powrót SALu wiosenno-letniego...

Postanowiłam wrócić do mojego niedokończonego obrazka z SALu wiosenno letniego u Renaty.
A wszystko to za sprawą innego SALu, do którego w końcu się nie zapisałam, bo obiecałam sobie, że nowy haft rozpocznę dopiero jak skończę choć jeden z moich UFOków. Gdybyście wiedziały, jak świerzbiły mnie ręce żeby zacząć jeden z tych cudnych domków, które zaproponowała autorka bloga Kolorowy Świat Fasoli . Są obłędne, bajeczne i już widzę każdy z nich na mojej ścianie w nowym mieszkaniu... Ale cóż, trzeba wrócić do rzeczywistości i odłożyć je na później...

Jednak gdyby któraś z was miała ochotę się zapisać, to jeszcze można, a po więcej informacji odsyłam tutaj: SAL chata za miastem

Ja póki co ograniczę się do kibicowania dziewczynom:)

Wracając do nadrabiania SALu to na pierwszy ogień poszedł śliczny kolorowy obrazeczek kwiatów w koszyczku (niby mały, a dwa wieczory przy nim zmitrężyłam)
Cały sampler docelowo ma ozdobić wieczko pudełka na kanwy do haftu, ale no cóż jeszcze trochę wody upłynie (a właściwie nie wody tylko krzyżyków) zanim to się stanie.

Dla przypomnienia, ostatni pokaz miał miejsce 30 stycznia i miałam wtedy 3/7 części i niestety po tej dacie plany haftowania kolejnej części odeszły w zapomnienie... A tak to wyglądało:
I dzisiejsze zdjęcie kanwy świeżutko po zdjęciu z tamborka (dlatego taka zmiętoszona):

Takie hafty to miły przerywnik od ogromnych projektów i fajny pomysł na spędzenie czasu w podróży.

Ostatnio właśnie chciałam haftować w drodze po obrączki ślubne, ale niestety chyba mam chorobę lokomocyjną bo w aucie nie mogę ani czytać ani haftować, jak tylko skupię wzrok na jednym punkcie to robi mi się nie dobrze :(

Przyszedł mi do głowy także inny temat związany z haftowaniem pewnie poruszany milion razy na innych blogach, ale postanowiłam, że też o niego zapytam. Co sądzicie o haftowaniu poza domem, mam na myśli miejsca publiczne jak np. różnego rodzaju poczekalnie, parkowe ławeczki i inne tego typu, zdarzyło wam się haftować w takich miejscach? Jaka była reakcja ludzi?

Ja osobiście najbardziej lubię haftować w domowym zaciszu, wtedy mam największy komfort i nie muszę nikomu tłumaczyć "po co?" "na co?" i "dlaczego?" robię to co robię... Ale być może to tylko moje odczucia, że rękodzieło dla osób nie znających się na tym wydaje się dziwactwem.

A jakie są wasze odczucia?

Pozdrawiam was cieplutko w ten deszczowy i chłodny wieczór!

10 komentarzy:

  1. mój sal też niestety stoi, ale mam skromną nadzieję, że już niedługo:) Sama spędziłam nad tym koszyczkiem Sylwestrowy wieczór i Noworoczny też:) Co do haftowania to najbardziej lubię w domu, a w poczekalniach nadrabiam zalegości ksiązkowe spowodowane haftami:0

    OdpowiedzUsuń
  2. No to już prawie z górki :), ładny ten koszyczek. Haftowania ze sobą nie zabieram, ale już druty i szydełko jak najbardziej - ostatnio w szpitalu robiłam na drutach i co chwile słyszałam pytanie: " a co tam pani tak wyszywa?" ????

    OdpowiedzUsuń
  3. Koszyczek uroczy!Mały hafcik,to dobry przerywnik przy dużym projekcie.Już prawie koniec :) Podoba mi się pomysł na wykorzystanie tego haftu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi zdarzyło się kilka razy wyszywać na uczelni w trakcie okienek. Reakcje innych bardzo pozytywne. Zachwytów nad moją cierpliwością w dłubaniu nie było końca. Kilku osobom przy okazji zrobiłam mini kurs wyszywania. Jedna z nich wciągnęła się w xxx i teraz sama wyszywa. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo pozytywnie kolorowy ten obrazek, natomiast haftowanie poza domem zawsze wzbudza "sensację" w moim przypadku do tej pory pozytywną :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo ładny jest ten haft wiec go juz koncz ;) a to dlatego ze ja znow na misie w swiatecznym wydaniu chcialabym znow zobaczyc ;)
    wyszywanie w plenerze? ...hmm... tylko jak nikt nie patrzy, gdzies na polance ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie sie prezentuje twój hafcik. Ja go już ukończyłam, ale też miałam przerwę, bardzo przyjemnie się do niego powraca. Ja wyszywałam w pociągu, spojrzenia i pyutania były różne. W samochodzie, u rodzinki to sa juz przyzwyczajeni, że ja zawsze z igłą w kieszeni. Ale zawsze pytanie jest jedno: Jak Ci się chce, i ile trzeba mieć do tego cierpliwości. No ja właśnie się przy tym odprężam i już nie umiem oglądać telewizji bez krzyżyków, wydaje mi się to czasem straconym.

    OdpowiedzUsuń
  8. wspaniały haft, podziwiam za cierpliwość;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Będzie , a właściwie już jest piękny obrazek!

    OdpowiedzUsuń
  10. Pięknie podążasz ku końcowi. Rewelacyjna robota!
    Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń