poniedziałek, 19 grudnia 2016

W 13 dni dookoła metryczki :)

Udało się zdążyć, dokładnie w sobotę oprawiłam metryczkę, a w niedzielę powędrowała do maleńkich rączek mojego kochanego chrześniaka Szymonka. Łatwo nie było, bo mój Szkrab był wyjątkowo marudny przez ostatnie dni...ale jestem z siebie dumna, że mimo chronicznego braku czasu dałam radę wyhaftować prezent na czas :)

Codziennie, sumiennie robiłam zdjęcia postępów, takie jakie były nawet jeśli postęp był marny. Pomyślałam sobie, że fajnie będzie potem obejrzeć jak stopniowo kroczek po kroczku w metryczce przybywało krzyżyków.

Zatem zapraszam na wspólną wędrówkę :)

Dzień 1 - przygotowania:
Dzień 2 - postawione dosłownie kilka pierwszych krzyżyków:
 Dzień 3 - tutaj było już bardziej owocnie, udało się wyhaftować całą głowę misia i powoli leciałam w dół:
Dzień 4 - pojawił się tułów misiaka i dziecięca rączka:
Dzień 5 - dokończyłam resztę ciałka misia:
Dzień 6 - już widać troszkę dzieciaczka:
Dzień 7 - tu niestety postęp był niewielki, domowe obowiązki + chory mąż i czas skurczył się prawie do zera...
Dzień 8 - metryczka nadal rosła powoli, ale krzyżyków przybywało:
Dzień 9 - na haft poświęciłam jedynie godzinkę wieczorem, ale powoli wyłaniają się spodenki:
Dzień 10 - i znów o kilka krzyżyków więcej:
Dzień 11- chłopczyk już prawie, prawie w całości:
Dzień 12 - i wreszcie prawie finał, pozostało tylko spersonalizować metryczkę:
Dzień 13 - wyprana, wyprasowana i oprawiona, z nadzieją że się spodoba rodzicom maluszka i jemu w przyszłości też :)
Na koniec troszkę danych technicznych:
 - materiał to serduszkowa aida 14ct
 - mulinki DMC, 11 kolorów
 - rameczka z Pepco

Z efektu jestem zadowolona, ale też wiedziałam czego się spodziewać po tym wzorze, bo nie wiem czy pamiętacie ale 2 lata temu haftowałam go w wersji różowej

A wam jak się podoba? Która wersja bardziej przypadła wam do gustu?

***
Dziękuję, że zaglądacie, trzymajcie się cieplutko!

czwartek, 8 grudnia 2016

Świąteczny i nie-świąteczny misz-masz :)

Trochę chaosu wkradło się ostatnio w moje hafty, ale tak to jest jak się chce złapać kilka srok za ogon.

Jak wiecie zaczęłam ostatnio haftować bałwanka i jak go zaczynałam myślałam sobie, że będzie to jedyny świąteczny akcent wyhaftowany na tegoroczne święta...
Jednak przeglądając wasze blogi, oczy z orbit mi wychodziły, te wszystkie cudeńka, zawieszki, bombki, świąteczne obrazki, ach no i zamarzyły mi się haftowane bombki :D Ich zapowiedź pokazałam w poprzednim poście.
Cóż było robić...bałwanek poszedł w odstawkę, bo i tak skończyły mi się nici i musiałam czekać aż przesyłka z zamówionymi niteczkami dotrze. Haftowanie skończyłam na takim etapie:

Kiedy bałwanek odpoczywał w pudełku, ja z zapałem zabrałam się za bombki, do których hafciki rosły w mgnieniu oka:





Po wyhaftowaniu wzorków zabrałam się za naklejanie ich na styropianowe bombki i już miałam ozdabiać je cekinami, kiedy zorientowałam się, że nie mam szpilek...no i zonk...znów trzeba zamówić i poczekać. Bombki powędrowały więc do pudełka razem z bałwankiem.

Pomyślałam sobie nie będę zaczynać nic innego tylko spokojnie poczekam na wszystkie materiały. Słowa jednak nie dotrzymałam, bo okazało się, że zostanę mamą chrzestną ślicznego maleńkiego Szymonka a chrzciny już 18 grudnia! Niewiele myśląc zabrałam się za przygotowania do metryczki :)

I na razie więcej nie pokażę :P Choć już coś widać :P

Takim oto sposobem mam 3 zaczęte hafty i żaden nie jest skończony, póki co gonię czas z metryczką ale powiedziałam sobie, że z bałwankiem i bombkami muszę zdążyć do świąt.

Trzymajcie kciuki, żeby się udało :)

Do następnego razu! :)